Kiedy słyszymy hasło „maraton”, to często popadamy w zadumę i zachwyt. To nasz podziw dla ludzi, którzy uczestniczą w tak ekstremalnej dyscyplinie. Trzeba bowiem mieć wiele siły w sobie, pokonać szereg etapów i okresów długotrwałych treningów oraz sporo wyrzeczeń, aby pokonać cały dystans. 42 195m to wyzwanie, któremu dają radę podołać tylko nieliczni.
Co jednak można powiedzieć o osobach, dla których ta odległość to tylko odcinek trasy, z jakim przychodzi się zmierzyć? I o czym mówimy?
8 sierpnia po raz pierwszy w Polsce odbyły się zawody triathlonu na pełnym dystansie pod szyldem IRONMAN.
Zawodnicy muszą najpierw przepłynąć dystans 3,86 km, następnie 180,2 km jadą na rowerze, a ostatnim etapem jest bieg na odcinku 42,2 km. Zawody te dla takich właśnie „gigantów wytrzymałości” zorganizowano w Gdyni.
Sam udział i ukończenie dystansu IRONMANA budzi szacunek, a zajęcie dobrej pozycji wśród międzynarodowej obsady jest rzeczą wręcz niewyobrażalną.
Red. Jak zaczęła się przygoda z tym sportem ?
P.D Zaczęła się dzięki znajomym mieszkającym w Toruniu, od których dostałem propozycję wzięcia udziału w triathlonie. Przyznam szczerze, że nie w pełni zdawałem sobie sprawę z wyzwania, jakiego się podjąłem. Nie wiedziałem jeszcze, czym jest triathlon. Moja zgoda wynikła z faktu, że były to zawody lokalne, organizowane w naszym mieście, a ja chciałem spróbować swoich sił w czymś nowym. Początkowo myślałem, że będzie to jednorazowe wyzwanie, bardziej zabawa. Jak widać tak się jednak nie stało.
Red. Załapałeś więc przysłowiowego bakcyla i zaczęły się treningi. Powiedz, jak one wyglądają?
P.D Początki były trochę chaotyczne. Swoją wiedzę na temat triathlonu czerpałem z książek. Potem pojawił się trener i zaczęła się systematyczna praca. Na dzień dzisiejszy moim największym wyzwaniem jest brak wolnego czasu. Staram się jednak wygospodarować dziennie dla siebie od godziny do półtorej. Z reguły są to treningi oddzielne tzn. w jednym dniu ćwiczę jazdę na rowerze, w następnym jest to pływanie, a potem czas poświęcony na bieganie. Są jednak i dni, kiedy mam po dwa treningi dziennie. Wówczas rano najczęściej biegam, a po południu bądź wieczorem pływam, jeżdżę na rowerze lub mam trening ogólnorozwojowy.
Red. W ilu zawodach brałeś już udział ?
P.D Ciężko mi w chwili obecnej dokładnie ocenić. Myślę, że w około 30-stu. Jednak te zawody to szerszy temat. IRONMAN to bowiem zawody na dystansie przysłowiowej połówki jak i na pełnym. Sam zaczynałem od krótszych dystansów. Z czasem pojawiały się pomysły udziału na dłuższych. Kiedy policzę czas, to będzie już ok 7 lat intensywnych treningów, ale i satysfakcji, świetnych relacji, wielu wyjazdów oraz super przygód. .
Red. Wracając do zawodów, które odbyły się w terminie 6-8 sierpnia w Gdyni. Ćwiczysz pływanie na basenie, czasem są to jeziora, tu musiałeś pokonać wody Zatoki Gdańskiej. Odczułeś różnicę?
P.D Oczywiście, że tak. Bałtyk to zupełnie inny akwen wodny. Pływanie jest o wiele trudniejsze. W tym roku pogoda odegrała również swoją rolę, bo oprócz fal był jeszcze deszcz. Dochodzi do tego nawigacja. Rzecz bardzo ważna. Brak prawidłowej kontroli kierunku w jakim płyniemy lub utrata orientacji, to dodatkowe metry do przepłynięcia, a zatem stracony czas i siły.
Red. 180 km trasy kolarskiej po Kaszubach. Czy droga była bardzo wymagająca?
P.D Tak jak już wspomniałem pogoda nam nie sprzyjała. Pierwsze dwie godziny to mocny deszcz. Wiąże się to ze śliską nawierzchnią, a co za tym idzie asekuracyjną jazdą - szczególnie na zakrętach. Natomiast sama trasa w dużej mierze była pagórkowata. Jazda na rowerze w takich warunkach była naprawdę sporym obciążeniem, więc nie można było tu liczyć na super średnią czasową. Mogę śmiało powiedzieć, że była to jazda, jak w terenie górskim.
Red. Ostatni odcinek to 42.2 km biegu po ulicach i na Bulwarze Nadmorskim w Gdyni. Skąd bierzesz jeszcze siły?
P.D To nie takie proste. Pierwsze 15 km poszło bardzo dobrze. Jednak po tym dystansie zaczęły się kryzysy oraz tzw. „ciężkie nogi” po jeździe na rowerze. I tu niespodzianka! Okazało się, że jest ze mną cała rodzina, o czym nawet nie wiedziałem. To oni dali mi dodatkową motywację, aby znaleźć w sobie siły, pokonać słabości i ukończyć ostatni etap oraz całe zawody w bardzo przyzwoitym czasie.
Red. Triathlon to ogromny wysiłek. Osoby biorące w nim udział nazywane są ludźmi z żelaza. Jak długo się regenerujesz po takich zawodach?
P.D Jestem zwolennikiem aktywnej regeneracji. Staram się więc, już bardziej rekreacyjnie, wsiąść na rower - rozluźnić nogi, popływać. Trwa to zazwyczaj od 2 tygodni do miesiąca.
Red. Jakieś plany na przyszłość?
P.D Tak - oczywiście są. Gdzieś tam powoli rodzi mi się w głowie plan uczestnictwa w jeszcze trudniejszych zawodach. Organizowane są w Norwegii. Problemem jest jednak to, że bardzo ciężko się na nie dostać. Start następuje o 5 nad ranem. Zawodnicy wyskakują z promu do lodowatej morskiej wody. Potem oczywiście jest jazda rowerem. Głównie w wymagającym górskim terenie. Tak samo jest z biegami. Wbiegasz na szczyty gór. Te zawody to NORSEMAN, prawdopodobnie najtrudniejszy triathlon na naszej planecie.
Triathlon to wymagający sport i wyjątkowe wyzwanie. Jednak niewyobrażalna jest satysfakcja z pokonania własnych słabości, przezwyciężenia przeciwności i osiągnięcia wyznaczonego i upragnionego celu.
Bardzo zachęcam do spróbowania własnych sił w tym sporcie.
Fot: Piotr Drążkowski i archiwum "e-chelmno"
4 0
BRAWO?