Zamknij

Jak obchodzono Wielkanoc w naszym regionie? Niektóre tradycje zostały do dziś!

11:25, 21.04.2019 Aktualizacja: 13:01, 22.04.2019
Skomentuj

Przesyt produktów, które obecnie możemy dostać sprawia, że mało kto zastanawia się nad tradycyjnymi potrawami wielkanocnymi. Dziś na stołach „królują” czekoladowe zające, marcepanowe baranki i kolorowe jajka z różnorodnym nadzieniem. A jak było dawniej? Nasz region – ziemia chełmińska jest bogata w wiele potraw, które niestety – odchodzą do lamusa. Wielu z  nas zapomina też o niektórych wielkanocnych tradycjach. 

Przede wszystkim, żeby zacząć mówić o tradycjach wielkanocnych, musimy bliżej przyjrzeć się obostrzeniom kulinarnym, które obowiązywały w czasie Wielkiego Postu.

Widomo, po okresie karnawału przychodził post, a w czasie postu mieszały się tradycje kościelne i zwykła przednówkowa bieda. Kościół nakazywał wstrzemięźliwość od zabaw, od jedzenia mięsa w piątki. Z tego powodu w mieszczańskich i bogatych kamienicach poszczono, jedząc na przykład mięso z kaczek. Potrafią one pływać, były więc uznawane za zamiennik ryb. Z kolei w domach chłopskich post był pochodną biedy, którą dziś trudno sobie wyobrazić. Kończyły się zapasy z poprzedniego sezonu, a wiosna dopiero nadchodziła. 

Dziś nie obchodzimy Świąt Wielkiej Nocy z takim rozmachem, jak nasi przodkowie. Święconka to dla nas symboliczny koszyczek, z jajkiem, małym kawałkiem kiełbasy i chlebem, ewentualnie słodkim makowcem czy czekoladowym zajączkiem. Nasi przodkowie w Wielką Sobotę potrafili zanieść do poświęcenia ogromną ilość jedzenia, w wielkich wiklinowych koszach. Jaja malowane były w cebulaku lub w runi młodego żyta, zdobiono je wzorami rysowanymi woskiem lub zeskrobywanymi żyletką. W koszach był też chleb, baran z ciasta, masła lub cukru, chrzan, pieprz, zioła lecznicze, czasem małe wypieki w kształcie ptaków i zwierząt, zdarzał się też ser. 

Poświęcone pokarmy czekały do następnego dnia. Po rezurekcji rodziny siadały do śniadania. Było składanie życzeń, dzielenie się „święconką”. Gdy ktoś miał w rodzinie chorego krewnego to tego dnia jeszcze pościł, jeśli nie – mógł się wreszcie po okresie postu najeść do syta. W naszym mieście piernika na stołach pojawiały się również te niezwykłe ciastka – oczywiście w domach najbogatszych – którym przypisywano specjalną rolę. Najstarsi mieszkańcy Torunia po dziś dzień powiadają, że „piernik jest to cud przyrody, bo piernikowe leczy wrzody”. 

Symbolika Wielkiej Nocy oczywiście jest głęboko chrześcijańska, ale w swojej istocie nawiązuje też do pogańskich, prastarych wierzeń i praktyk leżących u zarania historii człowieka jako istoty religijnej. To przede wszystkim symbole związane ze śmiercią i odradzaniem się. Z faktem, że wszystko umiera, człowiek zapoznaje się już w dzieciństwie, również już od najmłodszych lat widzi odradzanie się życia, np. poprzez nienaruszalne cykle przyrody, która po zimowej martwocie z nową siła odradza się na wiosnę. Początkowo hierarchowie kościelni przeciwstawiali się włączaniu przedchrześcijańskich wierzeń, ale przyzwyczajenie do prastarych obrzędów była tak wielkie, że w końcu zaniechano walki i włączono pogańskie symbole w obyczaj świętowania Wielkanocy.

Jedną z takich tradycji jest nasz drugi dzień świąt, czyli lany poniedziałek. Obyczaj oblewania wodą ma długą tradycję w Polsce. Już w XVI wieku kultywowali go mieszkańcy wsi, zaklinając deszcz, aby spadł z chmur i uczynił glebę urodzajną. Gospodarze o brzasku wychodzili na pola i skrapiali je wodą święconą. W ziemię wbijali krzyż zrobiony z palm poświęconych w Niedzielę Palmową. Miało to uchronić plony od klęsk żywiołowych, takich jak gradobicie.

Oprócz tego mieszkańcy wsi w lany poniedziałek chłostali łydki witkami, aby zapewnić sobie witalność i zdrowie. Zwyczaj ten szczególnie upodobały sobie dziewczęta i młode kobiety. Oblana wodą podlotka mogła czuć się wyróżniona, bo to te najładniejsze dziewczyny adoratorzy wybierali za cel. 

Lany poniedziałek zwany jest również śmigusem-dyngusem. Śmigus oznacza smaganie zielonymi gałązkami (zwyczaj popularny był w Polsce na północy, gdzie ludzie nie znali obyczaju oblewania wodą), a dyngus – polewanie, słowo pochodzi też od wykupywania, okupu, którym zwykle były pisanki.

(materiał partnera)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%