Reprezentacja Polski siatkarzy po 48 latach zdobyła medal igrzysk olimpijskich. W finale nie udało się powtórzyć sukcesu z Montrealu i musieli zadowolić się srebrem.
„To jest wielki sukces polskiej siatkówki i nie można myśleć kategoriami, że nie zdobyło się złota” mówił Mirosław Rybaczewski, mistrz świata z Meksyku (1974) i mistrz olimpijski z Montrealu (1976).
„Finałowy mecz nam nie wyszedł. Francuzi dominowali zdecydowanie w każdym elemencie, zagrywce, obronie czy bloku. Cień nadziei pojawił się w końcówce trzeciego seta przy zagrywce Wilfredo Leona, gdzie topniały te piłki meczowe rywali, no ale się nie udało” - ocenił Rybaczewski, który podkreśla, że w walce o złoto we wszystkich elementach reprezentacja Polski zagrała słabo.
- W finale słabiej zagrał Tomasz Fornal w przeciwieństwie do meczu półfinałowego. Wówczas on był główną siłą napędową. Nie błyszczał teraz też Leon w ataku zwłaszcza w tych dwóch pierwszych setach. Generalnie w tym finale we wszystkich elementach słabo graliśmy. Przede wszystkim w zagrywce, bo potem się trochę odmieniło. Cały czas musieliśmy gonić przeciwnika, przebłyski były, ale nie daliśmy rady” - powiedział Rybaczewski, który w uwagą obserwował wszystkie mecze siatkarskiego turnieju na igrzyskach.
„Ten turniej olimpijski był niesamowity na wysokim poziomie, a do tego widowiskowy, czego nie było na przestrzeni tych wcześniejszych, które oglądałem. Był niesamowicie widowiskowy. Wszystkie zespoły grały bardzo dobrze, więc każdy wynik był niewiadomą” - zauważył Rybaczewski, który w latach 1973-1980 w reprezentacji Polski rozegrał 167 meczów.
„W finale może trochę było po naszej stronie ubytku zdrowotnego, po sporo sił kosztował ich ten pięciosetowy z USA. Chociaż w tym turnieju była chwila żeby złapać oddech grało się co 2-3 dni. Na pewno kontuzje Pawła Zatorskiego, Marcina Janusza, a wcześniej Mateusza Bieniek też miały wpływ, że nie byliśmy w optymalnej formie. Francuzi nas cisnęli od samego początku odważnie i u nich nie było słabych punktów. Najlepszym przykładem może być zmiana w trzecim secie, gdy w polu zagrywki pojawił się Quentin Joufroy, który zdobył cztery punkty z rzędu. To było już takie dobicie i ciężko było się z tego już podnieść” - stwierdził wicemistrz Europy z 1975 roku.
Zdaniem mistrza olimpijskiego z Montrealu reprezentacja Polski zasłużyła na słowa pochwały.
„Ten srebrny medal jest wielkim sukcesem dla polskiej siatkówki. Na medal czekaliśmy aż 48 lat, obojętnie na jaki, a ciągle był ten ćwierćfinał nie do przejścia. Uważam, że to jest bardzo pozytywne, napawa optymizmem, choć musimy poczekać kolejne cztery lata, żeby wygrać ten złoty”.
72-letni Rybaczewski nie ukrywa, że obawiał się meczu ćwierćfinałowego, ale zespół spisał się bardzo dobrze i stanął na wysokości zadania.
„Przekroczyliśmy w końcu tą barierę ćwierćfinału. Mieliśmy bardzo ciężki półfinał z USA, gdzie rywale długo dominowali ale potem wydaje mi się, że mentalnie przegrali IV seta i tie-breaka. Nasz zespół w tym turnieju zdobił co mógł. Mamy grupę młodych zawodników więc można myśleć o przyszłości. Moim zdaniem same pozytywy i raz jeszcze powtórzę, że nie można myśleć, że się nie zdobyło złota bo po tylu latach srebrny medal jest ogromnym sukcesem” stwierdził trzykrotny mistrz Polski z AZS-em Olsztyn, Rybaczewski.
Francuzi, którzy byli o krok od odpadnięcia w ćwierćfinale (przegrywali już z Niemcami 0-2) od półfinałów spisywali się znakomicie.
„Kapitalnie spisali się w półfinale z Włochami, których przed turniejem typowano do złota. W tych najważniejszych meczach Francuzi zagrali bardzo dobrze, pokazali jakość gry, ogromną determinację i skuteczność. Na tym turnieju mieliśmy wspaniałe widowiska na wysokim poziomie. Nawet mecz o brąz w każdym z trzech setów był grany na przewagi. To był super turniej bez dwóch zdań” - uważa Rybaczewski, który od lat mieszka we Francji.
Mistrz olimpijski z 1976 roku podkreśla o sile reprezentacji +Trójkolorowych+ w grach zespołowych.
„Największy ból Francuzi mieli jak piłkarze ręczni, którzy są niezwykle popularni, odpadli w ćwierćfinale przegrywając po dramatycznej dogrywce z Niemcami. Koszykarze i koszykarki grają o złoto, piłkarki ręczne były w finale, siatkarze zdobyli złoto. Do tego piłka nożna też ma medal (srebro – przyp. red.). To jest coś niesamowitego. Każda z tych dyscyplin podnosi swój poziom. Oczywiście we Francji, jak w każdym kraju, piłka nożna to numer jeden, a do tego całe południe tego kraju to szaleństwo na punkcie rugby. Piłka ręczna, koszykówka czy siatkówka muszą się trochę dzielić kibicami. To nie jest tak jak w Polsce, gdzie praktycznie na takim wysokim poziomie z gier zespołowych jest tylko siatkówka. Sport numer jeden w naszym kraju. Nie mamy wysokiej jakości piłki nożnej, koszykówki czy ręcznej. Wyniki siatkówki przyciągają kibiców, a we Francji, choć reprezentacja jest podwójnym mistrzem olimpijskim, to ta dyscyplina musi się mocno przebijać wśród innych. Warto jeszcze wspomnieć o wypełnionych halach nie tylko na grach zespołowych. Ludzie przychodzili tłumnie na wszystkie areny igrzysk co robiło niesamowite wrażenie” - zakończył były reprezentacyjny siatkarz. (PAP)
1 0
Gratulacje