Zamknij

Jak nie pomóc cierpiącemu psu?

10:32, 25.04.2024 . Aktualizacja: 11:03, 25.04.2024
Skomentuj

Człowiek jest dobry, empatyczny, otwarty na innych i na dobro zwierząt. Zwłaszcza w stosunku do nich wykazuje się empatią i wyjątkową wrażliwością. Niestety taki jest w świecie, którego nie ma, w świecie idealnym. Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

Tekst ten powstał po to, by zwrócić uwagę na bezduszność niektórych właścicieli psów (którzy powinni być przede wszystkim opiekunami), na obojętność urzędników predystynowanych do tego, by być głosem zwierząt, by stawać w ich obronie i nie pozwolić ich krzywdzić.

Inspiracją do skreślenia tych słów jest historia pewnego kundelka, który miał iście pieskie życie w Zakrzewie, wsi nieopodal Chełmna.

Jego los ściskał za serce. Mieszkał na podwórku, na którym było tak naprawdę wszystko, wszechogarniający bałagan, brud, smród a w tym wszystkim On. Niewielki psiak na ciężkim łańcuchu. Było lato a on nie miał nawet wody.

Od tamtego czasu grupa wolontariuszy, ludzi, dla których los zwierząt jest ważny i nie mogą przejść obok ich niedoli obojętnie, postanowili pomóc. Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego jak zgłoszenie do właściwych instytucji informacji o rażącym zaniedbaniu wobec zwierzęcia. Nic bardziej mylnego. W momencie kiedy postanowiliśmy działać okazało się, że odbijamy się jak od ściany. Skontaktowaliśmy się z Urzędem Gminy w Stolnie, ale nic nie wskóraliśmy. Następnym krokiem było szukanie pomocy w PIW-ie w Chełmnie. Urzędnicy tej instytucji znali sprawę od dwóch lat, ale jedyna rzecz jaką zdążyli zrobić to pouczyć właściciela, aby lepiej traktował psa, co ograniczyło się do wydłużenia łańcucha do przepisowej długości. Po naszej interwencji skontrolowano sytuację i okazało się, że nie jest przecież źle, bowiem tzw. dobrostan psa jest zachowany – zwierzę ma budę i wysokiej jakości karmę. Skąd? Od nas. Kupiliśmy budę, karmę, bo chcieliśmy odmienić jego los. Kupiliśmy tabletki nad odrobaczenie, prosząc, by ktoś z PIW-u mu je podał, ale zaniechano tego. Szukaliśmy pomocy u Dzielnicowego, u Powiatowego Lekarza Weterynarii, lecz wciąż odbijaliśmy się od ściany. Właściciel chciał oddać psa, ale nie czuliśmy się na tyle kompetentni, by go zabezpieczyć do czasu, aż znalazłby się dla niego dom. Odwiedzaliśmy go, kupowaliśmy karmę, próbowaliśmy złapać – bezskutecznie. Tam, gdzie szukaliśmy pomocy, zbywano nas, ignorowano, traktowano jak nienormalnych, odsyłano, obrażano… Ostatecznie udało nam się go stamtąd wydostać, właściciel, bo przecież nie opiekun, oddał Tuptusia. Wolontariusz jednej z prozwierzęcych organizacji zabrał go z tych niegodnych nikogo warunków. Piesek trafił do schroniska, gdzie straumatyzowany ugryzł jedną z wolontariuszek, po czym postanowiono go uśpić. I znów zaczęła się walka o pieska. Ostatecznie trafił do dobrych ludzi, którzy zapewnili mu miłość, dom i psie potrzeby. Jest kochanym, łagodnym psiakiem. Ta historia skończyła się dobrze, ale tylko dzięki heroicznej, wielomiesięcznej walce o pieska. Nie mogliśmy go tak zostawić. Udało się go ocalić, zsocjalizować i znaleźć dom, bo na to zasługiwał. Walka o odmianę losu tego kundelka trwała siedem miesięcy. Myślę, że mało kto w to uwierzy, ale to jest fakt. Siedem miesięcy walki o jednego pieska. Niewiarygodne, ale prawdziwe. Bardzo się cieszymy, że się udało odmienić jego los, ale przecież nie tak to powinno działać.

Nasuwa się więc pytanie – czemu mają służyć instytucje zajmujące się (rzekomo) pomocą zwierzętom? Dlaczego pracują w nich urzędnicy, którzy nie robią tego co do nich należy a gdy zwraca się im uwagę są oburzeni. Urzędnicy w PIW-ie powinny pracować od godziny 7:30, gdy tam byliśmy o tej godzinie nie było z kim rozmawiać, bo do pracy w tym urzędzie przychodzi się o 7:45 (przynajmniej tego dnia). Usłyszeliśmy tam różne obietnice, ale żadna nie została spełniona. Ręce nam opadają, nie mamy narzędzi, by działać. Nie wiemy co właściwie możemy zrobić, gdy dowiemy się o takich sytuacjach jak ta opisana albo gdy znajdziemy bezdomnego psa, albo wyrzuconego, porzuconego.

Co robić? Komu mamy zadać to pytanie i kto nam udzieli wiążącej odpowiedzi? Kto nam pomoże? Ludziom, którzy czują, widzą i chcą pomóc?

Bezduszność jest porażająca. Bezsilność jest dobijająca a tak właśnie się czujemy. BEZSILNI, ALE WRAŻLIWI. Niestety zwierząt potrzebujących jest znacznie więcej. Będziemy starać się im pomóc, szkoda tylko, że w tych działaniach jesteśmy sami. Postanowiliśmy zrzeszyć się i założyć stowarzyszenie „Z łapą na sercu”, wkrótce dopniemy wszystkie formalności i oficjalnie zaczniemy działać. Chcielibyśmy mieć wsparcie, choć już chyba się przestaliśmy łudzić, że je otrzymamy…

 

Wolontariusze, członkowie stowarzyszenie „Z łapą na sercu”.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Jacho Jacho

0 0

Jaknie Czy Jak ? 21:44, 29.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%