Dziennie robią po 20-30 kilometrów, zimą dużo mniej. Leszek Naziemiec i Łukasz Tkacz płyną przez Polskę, promując naukę pływania i apelując o zachowanie królowej polskich rzek w jej naturalnym stanie.
Projekt Odyseja Wiślana trwa już dość długo. Dlatego, że pływacy mają swoją pracę zawodową i inne zobowiązania, więc na Wisłę wracają co tydzień, czasem co dwa. Bywają też dłuższe przerwy. Jeśli uzmysłowić sobie, że porwali się na wyczyn przepłynięcia wpław 1000 km nieuregulowanej rzeki, nieraz kryjącej niespodzianki, o różnych porach roku, to przestaje dziwić, że początki projektu sięgają jesieni 2017 roku. Wtedy rozpoczęli swoją odyseję w Jeziorze Goczałkowickim, czyli zbiorniku zaporowym na Wiśle (pomiędzy Jastrzebięm-Zdrojem a Bielsko-Białą).
Płynąc te setki kilometrów przeżyli różne przygody, ale żadna nie była związana z mitami dotyczącymi pływania w rzece – że wiry wciągają ludzi pod wodę, albo wielkie sumy robią sobie przekąskę z pływaków.
- Tak, rzeczywiście chcemy obalić te mity i udowodnić, że bezpieczeństwo pływaków przede wszystkim zależy od umiejętności pływania – mówi Leszek Naziemiec. - Chcemy propagować obowiązkową naukę pływania w szkołach i zachęcać dorosłych do tego, żeby odważyli się zapisać na naukę pływania. W wielu miejscach są takie prowadzone dla dorosłych.
Podstawową ekipę projektu Odyseja Wiślana stanowią dwaj pływacy – Leszek i Łukasz - jeden jest fizjoterapeutą, drugi urzędnikiem. Potrzebny jest też ktoś, kto zapewni dojazd, w jaskrawej koszulce będzie czekał na brzegu, zaparzy kawę i zabierze ekipę z powrotem do Katowic. Teraz najbardziej zaangażowany jest w to Mariusz Lebioda, ale na różnych etapach pomagało bardzo wiele osób. Niektórzy angażowali się w ten sposób, że płynęli któryś z etapów lub chociaż krótki odcinek.
Wczoraj (7 czerwca 2020) panowie płynęli z Solca Kujawskiego do Borówna (miejscowość po drugiej strony rzeki od Topolna). W Fordonie ciepło przyjęci przez mieszkańców, poczęstowani drugim śniadaniem. W Kozielcu wypili kawę przyrządzoną przez kierowcę Mariusza i wyszli z nurtu w Borównie.
- Dziś jest podwyższona woda o jakieś 1,5 metra, więc jest trochę niebezpiecznie, bo przeszkody, progi są pod wodą – mówi Łukasz Tkacz. - Dopłynęliśmy szczęśliwie, żadne wiry, czy ruchome piaski nas nie wciągnęły.
Następny etap planowany jest na piątek. Wtedy pływacy chcą dopłynąć do Grudziądza lub w jego pobliże. Być może pojawią się na nabrzeżu chełmińskim, by porozmawiać z mieszkańcami i popłyną dalej.
(materiał partnera - Krzysztof Nowicki)
fot: Robert Woźniak
1 1
odważni, po czaskowiance ...czy oni nie zaczną mutować
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu e-chelmno.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz