W piątek (19.12.2025) w wieku 96 lat zmarł Stanisław Lejkowski. Informowaliśmy o tym TUTAJ. Wybitny artysta plastyk był również związany z chełmińskim sportem, a zwłaszcza Nadwiślaninem Chełmno. Jeszcze 5 grudnia Stanisław Lejkowski – który od lat mieszkał w Bydgoszczy – odwiedził Chełmno i wziął udział udział w uroczystych obchodach 80-lecia MLKS Nadwiślanin Chełmno. Prezentujemy wspomnienie Stanisława Lejkowskiego o chełmińskim sporcie, które przed laty ukazało się w “Zeszycie Wspomnień” wydanym przez Nadwiślanina (pisownia oryginalna). To co zapamiętałem – „Lejek” Stanisław Lejkowski W południowej części miasta – w dolinie F R Y B Y pod zalesioną skarpą i wąwozem, wśród ogródków działkowych pięknie zlokalizowany s t a d i o n, ma amfiteatralnie / w naturalnej skarpie / usytuowaną trybunę. Po obu bokach dochodzące alejki wysadzono „ stożkowymi” lipami, które wiosną świeciły jasną zielenią, tworząc jakby symetrycznie ustawiony szpaler „ lichtarzy”, latem zieleń stawała się bardziej soczysta, a jesienią – wybucha złocistą poświatą. Wszystko to dzieje się na tle ciemno – zielonego iglastego lasu ! B a j k a ! Należy pamiętać, że drzewa od strony koszar i na działkach nie były takie wysokie, być może teraz ten widok nie jest tak urokliwy, a wówczas, jako że stadion jest częścią parku im. Juliusza Słowackiego ludzie przychodzili tu gromadnie na spacery. Pamiętam jeszcze przed II Wojną Światową, pod koniec lat trzydziestych ojciec zabierał mnie na mecze i różnego rodzaju imprezy sportowe. Grały drużyny piłkarskie ”Sokoła” / w czerwonych spodenkach i pasiastych – biało czerwonych koszulkach / natomiast drużyna 66 pułku piechoty miała granatowe spodenki i jaskrawo – żółte koszulki z wielkimi granatowymi cyframi 66 na piersi /. W czasie okupacji Niemcy dbali o kulturę fizyczną. Był również kort tenisowy – użytkowany bardzo często. My młodzi podglądaliśmy zajęcia i mecze z za płotu od strony lasu. Była wojskowa drużyna piłkarska, lekkoatletyczna oraz 11 osobowy „ szczypiorniak „ , a imprezy odbywały się na całym boisku piłkarskim. Nadszedł wreszcie czas po wojnie, gdzie mogliśmy być na stadionie bez ograniczeń. Jako uczniowie mieliśmy rozłożony dzień tak, że po lekcjach był stadion, nauka i zajęcia w harcerstwie – często zresztą na stadionie. Założyliśmy Klub Sportowy „ H K S” / Harcerski Klub Sportowy / – V I K T O R I A – ! Mieliśmy drużynę piłkarską, która funkcjonowała około roku wraz z sekcją lekkoatletyczną, a nasi druhowie często brali udział / wypożyczeni do HKS Bydgoszcz / w uzupełnieniu składu tej samej chorągwi bydgoskiej. Przy wsparciu naszymi chełmińskimi sportowcami zdobyli „ Drużynowe” Mistrzostwo Polski. Z tamtego okresu pamiętam niektóre nazwiska: Genio Walęcik i Jan Zawacki ze sztafety 4 x 100 m, Mieciu Cieślik „ Żyła „ – 800 m, Czesiu Lewandowski – skok o tyczce. Funkcjonował już założony, z Janem Schmelterem na czele, Klub Sportowy „NADWIŚLANIN” . Miał dobrze działające sekcje: lekkoatletyczną, bokserską, wodniacką i ping-pongową – nie pamiętam czy były jeszcze inne sekcje? My harcerze działaliśmy trochę „dziko”- tak amatorsko. Jednak uznaliśmy, aby przejść do „Nadwiślanina” i zacząć działać wspólnie i prawidłowo. Grałem wówczas w koszykówkę, siatkówkę i piłkę nożną. Byłem jednocześnie lekkoatletą – biegałem na 100 i 200 m i w sztafetach. Próbowałem bieg przez płotki, skok w dal i wzwyż, ale to wszystko było dla mnie przygotowaniem kondycyjnym do gry w piłkę nożną – jako podstawowej dyscypliny , którą w zasadzie uprawiałem. Grałem również w klubach, które w międzyczasie powstały w Chełmnie – jak „Spójnia”, „Stal” czy potem KS „Chełminianka”, w którym to klubie grałem aż do 1955 roku. Należy jednak pamiętać, że początki zaczęły się w gimnazjum, gdzie wychowanie fizyczne prowadził p. Bronisław Z a s t e m p o w s k i, a przysposobienie wojskowe – były zawodowy podoficer, starszy sierżant Konstanty C z e r w i ń s k i. Byliśmy „pływakami” i „żeglarzami” – biorąc udział we wszystkich zdarzeniach, które się wówczas odbywały. Reprezentowaliśmy nie tylko kluby, które nas „wysyłały” na zawody – a przede wszystkim nasze miasto – C H E Ł M N O –Zdarzył się taki epizod. Aby grać w miejskim klubie, a było się „wyrośniętym” uczniem gimnazjum – prezes danego klubu musiał uzyskać pisemną zgodę dyrektora szkoły na moje uczestnictwo – pod warunkiem, że w czasie Spartakiady – najpierw muszę reprezentować gimnazjum w danej dyscyplinie – np. lekkoatletyce czy w grze w siatkówkę lub koszykówkę, a potem dopiero reprezentować Klub Miejski – np.w piłce nożnej, ponieważ Szkoła nie wystawiała w tej dyscyplinie reprezentacji! Dyrektorem Liceum i Gimnazjum Ogólnokształcącego był Andrzej W a n t u c h, a prezesem Klubu „ Chełminianka” Michał C i e r e s z k o. W tym klubie grali ze mną dawniejsi zawodnicy z HKS-u i Nadwiślanina – Jerzy Filarski, Edmund Jankiewicz, Zbigniew Izbaner, a wzmocnieniem drużyny byli między innymi wojskowi odbywający służbę w Jednostce – piłkarze pochodzący ze Śląska, Poznania, Lublina, Krakowa czy Gdańska oraz z innych miast. Można się było od nich wiele nauczyć. W 1953 roku zorganizowano I Powiatową Wystawę Rolniczą, która zlokalizowana była na terenie obecnego Osiedla Mieszkaniowego Skłodowskiej Curie. Z tej okazji w dzień otwarcia odbył się piłkarski „Turniej Błyskawiczny” o puchar Starosty – jako impreza towarzysząca. Brało w nim udział 6 drużyn – z Torunia, Grudziądza, Chełmży, Świecia, Brodnicy i reprezentacja Chełmna. Grano 2 x po ½ godzinie systemem pucharowym / przegrywający odpada /. Oczywiście wygraliśmy ten Puchar i aby uczcić zwycięstwo cała drużyna „wdrapała” się po skarpie od strony stadionu na teren Wystawy i tam każdy musiał wypić szampana z tego pucharu a wieczorem w Starostwie odbyła się zabawa. O ile dobrze pamiętam to istniały wtedy klasy C, B i A. „A” była najwyższą klasą w województwie /my graliśmy w „B”-klasie/ chyba, że któraś drużyna awansowała do Ligi. Organizowano Turnieje o Puchary i tak np. w czasie naszego obozu wędrownego „Żubrów”, pieszo dookoła Polski dotarliśmy do Warszawy – to był 1947 rok – byliśmy na meczu reprezentacji miast : Kraków – Warszawa o puchar Kałuży. Był remis 3 : 3. Jakie były cykle tych rozgrywek nie pamiętam i czy była już Ekstraklasa – nie wiem. Wracając do wspomnień, to nie należy zapomnieć o istniejącym w latach czterdziestych Klubie Motorowym „Wisła” Chełmno. Duchem i sercem tego klubu był niesamowicie przystojny i popularny pan J a n W i t k o w s k i – były Mistrz Polski na żużlu z 1938 roku, reprezentujący wówczas klub „Polonia” Bydgoszcz. W chełmińskim klubie motorowym bardzo udanie – miedzy innymi ścigał się nasz kolega i druh z ZHP M a r i a n M i e l c a r s k i . Zmorą tych zawodów motorowych dla pana Jana Schmeltera było niszczenie bieżni na stadionie. Na zakolach układano kostki sprasowanej słomy, dla asekuracji przed upadkiem „żużlowca”. Zasłaniały one balustradę z belek otaczającą bieżnię stadionu. Po takich zawodach trzeba było bieżnię „wałować” i doprowadzać do pierwostanu, aby mogła ponownie służyć lekkoatletom. Teraz jeździ się na żużlu, na motocyklach o równej sile silnika, a w tamtym czasie jeździło się na normalnych motocyklach, a do zawodów przystępowano drogą eliminacji. Najpierw jeździły motory do 100 m3 silnika, potem o sile 125 m3, po nich do 250 m3, dalej 350 m3 i 500 setki i wyższe. Zwycięzców wyłaniano w każdej kategorii- osobno! Wszystko w zależności od mocy silnika. Aby dodać więcej mocy wymontowywano tłumik, a silnik „ryczał” niesamowicie głośno. Ciekawostką było to, że nasi zawodnicy i amatorzy – nie biorący udziału w zawodach – też wymontowywali tłumiki i już w sobotę / a zawody odbywały się w niedzielę/ „ćwiczyli” na ulicach miasta. Ryk był niesamowity a dopiero w poniedziałek miasto wracało do normy ! Proszę sobie wyobrazić jazdę po Rynku i wąskich ulicach starówki – ludzie zamykali okna. Na zawody zjeżdżali zawodnicy z Bydgoszczy, Torunia, Brodnicy, Świecia i innych miast województwa oraz Gdańska, Gniezna, Leszna i innych. Okres, który spędziłem w Chełmnie pozostał w pamięci do dziś. W rodzinie wszyscy byli zainteresowani sportem. Szczególnie mój ojciec Władysław, jako zawodowy wojskowy uprawiał sport w jednostce na co dzień i wpajał mi regularnie, że zimą trzeba biegać na nartach a latem bywać na stadionie. Mama i dziadek dbali o to, żeby ubiór piłkarski i buty zawsze były świeże i czyste na mecze niedzielne, ponieważ ja ucząc się w Bydgoszczy dojeżdżałem czasami w tygodniu na treningi a w niedzielę, aby grać. Studiując potem w Toruniu mniej było czasu na przyjazd i żeby trenować obrałem sobie indywidualny sposób zachowania kondycji – poprzez bieganie oraz wnoszenie węgla na pierwsze piętro z piwnicy. Nie nosiłem we wiaderku, lecz w dużej misce z rękoma wyciągniętymi przed siebie i skacząc po schodach jak żaba ! Mimo, że kusił mnie AZS / Akademicki Klub Sportowy/ to jednak nie związałem się z żadnym klubem poza C H E Ł M N E M ! /zdj. główne: piłkarze HKS Chełmno w 1948 roku na obecnym Stadionie Miejskim im. G. Mielcarskiego w Chełmnie, czwarty z prawej Stanisław Lejkowski, fot. arch. klubu/ materiał: sportowechelmno.pl
2025-12-20 11:30:00